20 lipca 2009

Zakop szminkę, a zakwitnie

80 tysięcy dolarów za stary, pusty flakon po perfumach Guerlaina czy Coty'ego? Tak, bo są to dzieła René Lalique'a i Alfonsa Muchy

Własne perfumy może mieć dziś nawet postać z serialu. Ma je na przykład Jack Bauer, agent CIA z serialu '24 godziny', którego rolę gra Kiefer Sutherland. Co sezon na rynku zapachów pojawia się kilkaset nowości. Szacowne marki konkurują z powstałymi na użytek chwili. W natarciu są zapachy sygnowane nazwiskami gwiazd - każdy znany sportowiec, modelka czy raper musi przypieczętować sukces własnymi perfumami. Także sławna pisarka Danielle Steel wylansowała przy współpracy z firmą Elizabeth Arden perfumy o nazwie Danielle.

Mimo tego przesytu wprowadzenie nowego flakonu zaprojektowanego przez znanego designera nadal może stać się wydarzeniem - jak to miało miejsce w przypadku awangardowego duetu projektantów mody Victora & Rolfa. Kiedy w 2008 r. wprowadzali oni na rynek limitowaną edycję perfum Flowerbomb w kształcie granatu z zawleczką, odbyła się z tej okazji wystawa w londyńskiej Barbican Gallery. Pokazano na niej kolekcję lalek ubranych w kreacje projektantów, a limitowana edycja perfum liczyła tylko 2 tys. egzemplarzy.

Przez stulecia perfumy były towarem luksusowym na równi z biżuterią. Nic więc dziwnego, że projekty flakonów w XIX wieku i na początku XX powierzano takim mistrzom jubilerstwa jak Van Cleef & Arpels, Tiffany, Bulgari, Boucheron czy Cartier. Buteleczki projektu René Lalique'a (dla Coty'ego, Guerlaina, Lubina czy Molinarda), Alfonsa Muchy czy Hectora Guimarda (autora m. in. bramek do paryskiego metra) to prawdziwe dzieła sztuki użytkowej, które osiągają na aukcjach zawrotne ceny, nawet do 80 tys. dol. Jednak prawdziwa popularność perfum rozpoczęła się dopiero wówczas, gdy zaczęły je sygnować domy mody. Pierwszym projektantem mody, który wylansował własny zapach, był Paul Poiret. Swoje debiutanckie perfumy powstałe w 1911 r. nazwał na cześć starszej córki Parfums de Rosine.

Dopiero dekadę później powstały Chanel No 5. Geometryczna, nawiązująca do art déco prostota flakonu Chanel No 5 na lata wyznaczyła standardy w projektowaniu opakowań perfum. Ponieważ z taką prostotą trudno było konkurować i nie wypadało jej powielać, można jej było jedynie całkowicie zaprzeczyć. Najlepszym przykładem takiego zaprzeczenia są perfumy Shocking, które surrealistka Leonor Fini zaprojektowała dla projektantki mody Elsy Schiaparelli w latach 30. To przykład udanego mariażu komercji ze sztuką. W tamtych czasach rzeczywiście mogły szokować - flakonik miał kształt kobiecego torsu wzorowany podobno na sylwetce aktorki Mae West, która słynęła ze skandalizujących ról i swobodnego trybu życia. W latach 80. do tych perfum nawiązał Jean Paul Gaultier zapachem Classique dla kobiet, którym później dodał męski odpowiednik - Le Mâle.

Od ponad 50 lat jednym z najbardziej znanych projektantów flakonów jest francuski rzeźbiarz Pierre Dinard. Jego flakony nadawały ton kolejnym dekadom. W latach 80. były to Opium Yves Saint Laurenta (perfumy powstały w 1977 r.). Lata 90. zdominowały zaprojektowane przez Dinarda minimalistyczne buteleczki dla Calvina Kleina - perfumy Eternity o geometrycznych kształtach i obłe Obsession. Choć pewnie nie dowiemy się, czy sukces flakonów zależał od ich wyglądu, czy może zdecydowała ich skandalizująca reklama z nieletnią i nagą Kate Moss. Tak czy owak artysta wygrał, bo oba projekty były jego dziełem.
Flakon zamiast obrazu

Zapachy dostępne we wszystkich sieciowych perfumeriach świata już dawno nie są (mimo wysokich cen) przedmiotem pożądania dla wtajemniczonych. Poprzeczka dla luksusowych marek się podnosi. Jak wobec tego dać klientowi poczucie wyjątkowości? Strategie są różne. Można dodać splendoru kosmetykom i pachnidłom, powierzając ich stworzenie projektantom zasłużonym w innych dziedzinach. Kiedy znany projektant form przemysłowych, rzeźbiarz czy architekt podejmuje się stworzyć opakowanie perfum, zwykle wynika z tego coś ciekawego.

Przykładem takiej współpracy są perfumy L'Homme projektu Jeana Nouvela dla YSL. Wybitny francuski architekt, zeszłoroczny laureat Nagrody Pritzkera, zaproponował minimalistyczną formę fiolki, która może wywoływać skojarzenia falliczne. Na pewno jest gadżetem eleganckim i dowcipnym - logo firmy pływają w perfumach niczym stateczki w pamiątkarskich długopisach. Podobną współpracę nawiązali ostatnio wybitni designerzy - Ron Arad z firmą Kenzo, a Ross Lovegrove z marką Narciso Rodriguez. Znany ze skłonności do industrialnej estetyki i zdecydowanych form Arad stworzył metalowy flakon perfum UFO, którego kształt przypomina symbol nieskończoności.

Z kolei francuski projektant o japońskim pseudonimie Ora-ito współtworzył linię perfum Smiley. Nazwa nawiązuje do rozweselających podobno właściwości zapachu, a sam flakon wygląda jak buteleczka leku, np. kropli do oczu z pipetką. Polskim akcentem w świecie projektowania opakowań dla marek kosmetycznych jest grafika wymyślona dla awangardowej marki Comme des Garçons. Uśmiechnięte czerwone serce na flakonie Play stworzył pochodzący z Polski grafik Filip Pągowski. Innym rodzimym przykładem są projekty korków do perfum Soir de Lune oraz najnowszej serii zapachów 1, 2 i 3 dla francuskiej marki Sisley stworzone przez bielskiego rzeźbiarza Bronisława Krzysztofa.
Kryształy, kamienie i MP3
Na sukces mogą też liczyć ci, którzy podnoszą prestiż opakowania przez użycie drogich materiałów - np. kryształków Swarovskiego. Skusiły się na to takie marki jak Lanceme, La Prairie, Loewe, Esteé Lauder, Thierry Mugler i Avon. Wygląda na to, że kryształ dodany do opakowania to najlepszy sposób na stworzenie limitowanej edycji. Tak uczynił Thierry Mugler z okazji 15. jubileuszu swoich kultowych perfum Angel.

Firma La Prairie poszła jeszcze dalej. Opakowanie kremu Skin Caviar Luxe (limitowana edycja) pokryła 2,4 tys. kryształków Svarowskiego. Produkcja jednego kremu trwała 48 godzin i był on wykonywany ręcznie. Wypuszczono na rynek tylko 650 egzemplarzy. Drugie dzieło La Prairie to flakon perfum Silver Rain, którego kształt nawiązuje do kropli deszczu. Jego prototyp został wykonany ze srebra w pracowniach legendarnej francuskiej firmy jubilerskiej Christofle.

Aby przyciągnąć rozpieszczonego klienta, można też spróbować dostosować projekty flakonów do realiów. Butelka Chanel No 5 jest ikoną wzornictwa, ale trudno zabrać ją na wakacje do bagażu podręcznego. Za to perfumy w opakowaniu Karima Rashida, jednego z najbardziej rozchwytywanych designerów, w kształcie zgrabnych małych kieszonkowych kamyków, aż proszą, żeby zabrać je nawet do traperskiego plecaka czy sportowej torby (ich pojemność to zaledwie 20 ml). Rashid za nic ma cenne materiały, dlatego kamyki zrobione są ze sztucznego tworzywa.

Wszechstronny projektant jest także autorem innego opakowania na perfumy - 5S Metasense dla Shiseido, wyróżnionego kilka lat temu przez magazyn 'I.D.' nagrodą dla najlepszego opakowania . Zrobione z polipropylenu opakowanie składa się z koperty i chowanej w niej buteleczki. Kopertka może być ponownie wykorzystana. Projektant poleca ją do przechowywania monet. Inny twórca Serge Mansau, znany z kultowych flakonów np. Flower dla Kenzo czy Organza dla Givenchy, dla tej ostatniej firmy zaprojektował w 2008 r. opakowanie męskiej wody toaletowej Play, które nawiązuje kształtem do odtwarzacza MP3. To zdecydowanie propozycja dla gadżetomanów.

Jeśli nie luksus, to może spersonalizowanie? Firma Clinique proponuje Clinique Happy Personalized Photo Bottle, ponoć pierwszą butelkę perfum, na której można umieścić swoje albo czyjeś zdjęcie.

Inny przykład to wylansowana w zeszłym roku limitowana edycja perfum Diesel Fuel for Life. Flakon występuje w 12 'kreacjach' - od czarnej skóry ozdobionej łańcuchami, poprzez dżins i koronki po strój sportowy zapinany na zamek błyskawiczny. W modzie jest też łączenie kilku funkcji w jednym przedmiocie. Marc Jacobs stworzył perfumy w kremie, które ukryte są w pierścionku w kształcie stokrotki. Nabywców urzeka i biżuteria sygnowana przez najbardziej rozchwytywanego obecnie amerykańskiego projektanta mody, i praktyczny aspekt - zawsze pod ręką.
Podlej szminkę z kukurydzy
Rynek kosmetyków naturalnych rozrasta się w ogromnym tempie, o wiele gorzej jest z ich opakowaniami. Alternatywą dla plastikowych są pojemniki z biotworzyw, które są kompostowalne albo uzyskiwane z recyklingu, na przykład z kartonów po mleku. Karierę robi ostatnio plantik, tworzywo uzyskiwane z kukurydzy. Niektórzy producenci tworzą opakowania, które zawierają... ziarna roślin. Na ten pomysł wpadła firma Cargo, proponując linię kosmetyków do makijażu PlantLove. Ich opakowania wykonane są właśnie z plantiku, który ulega biodegradacji. A w szmince Botanical Lipstick, której pudełko wykonane jest z biodegradowalnego papieru, ukryte są nasiona kwiatów. Gdy szminka się skończy, można ją zakopać w ziemi i podlewać, a za kilka miesięcy wyrosną z niej kwiaty. W końcu designerskich opakowań nie kupujemy, żeby wyrzucać.


źródło: Wysokie Obcasy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz